O mnie

Moje zdjęcie
mama 3 dzieci, często krzątająca się po kuchni wegetarianka. W chwili wolnego lepi z fimo biżuterię bądź szyje ją z sutaszu.Regularnie stara się pomagać rodzicom zgłębiać tajniki chustonoszenia, jako doradca ClauWi. Na bezludną wyspę w pierwszej kolejności wzięła by męża :) kontakt- brikola@gmail.com

czwartek, 21 maja 2009

Mei Tai

Mei Tai- czyli azjatyckie nosidło z korzeniami w Chinach. Szyte generalnie z bawełny, składa się z panela, pasów ramiennych oraz biodrowego. Zakłada się generalnie szybciej niż chustę no i można mieć panel z dowolnym wzorem, gdyż jest wiele bardzo zdolnych osób które potrafią zrobić z meitaia małe dzieło sztuki :) W moich linkach znajdziecie kilka adresów zdolnych mam, które mogą stworzyć dla Was wszystko.
Ja też postanowiłam mieć meitaia, na początku miałam testowego, i...bez rewelacji..był piękny, ale jak dla mnie...za sztywny. Zaprzestałam poszukiwań. Potem trafił do mnie wspominany tu mt ze smokiem. Kupiłam dla tego zielonego pana na panelu i nawet kilka razy założyłam, ale...konkluzja znów ta sama...za sztywny. Sprzdałam więc. Ale gdy odkryłam, ze istenieje coś takiego jak chusto-meitai, znów zaczęłam szukać. Znalazłam, miękki i w ciepłych barwach chusty Nati savanna. Ale...jakis za duzy się okazał. Lew sie w nim topił i generalnie za dużo materiału, sprzedałam.
Wzamian kupiłam sobie chusto-meitai uszyty przez Vegę z chusty Babylonia Green Paprica. Uwielbiam chusty Babylonia, sama mam 2-cudnie noszą i mają wspaniałe barwy. Zielona papryczka należy do moich ulubionych wzorów. Więc zaryzykowałam znów i...no niby wszystko ok, bo cienki, miękki jak marzyłam no i ten wzór...ale pasy cienkie, za cienkie...w rasowych chusto-mt pasy są szerokie, by otulały dziecko jak w chuście. Ten był ze starszych modeli z pasami cienkimi więc to już nie było to. Już prawie zrezygnowałam...ale oddać nie chciałam bo ten kolor jest cudny i w sumie tylko z pasami było coś nie teges. Więc pomyślałam co by tu zrobic i...odprułam zszycie! na szczęście pasy były szyte z jednego kawałka, złożonego i zszytego :) Po całej operacji wrzuciłam Lwa do środka i..pełna satysfakcja! Lew zasnął a ja cała szczęśliwa, bo posiadam nareszcie całkowicie spełniający moje wymagania chusto-meitai :)

5 komentarzy:

  1. spryciara, umie sobie odpruc i doszyc ;)

    pasuje wam ona, ta papryka!

    OdpowiedzUsuń
  2. brikola, bardzo się cieszę, że znalazłam Twojego bloga; przejrzałam go z przyjemnością - tyle tu kolorów!! przejrzałam też rekomendowane przez Ciebie linki i nie znalazałam odpowiedzi na pytanie, które nasuwa mi się gdy oglądam Wasze (You @ Lew) zdjęcia - po co nosi się roczne dziecko (nie neguję zasadności "chustowania" w ogóle, ale taki byk jak Lew???)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to po co? a po co wozi się w wózku roczne dziecko? Dziecko moje jeszcze samo nie chodzi a nawet jeśli zacznie to na dłuższych dystansach odpada-dlatego roczne dzieci się wozi w wózkach, dwulatki też. A ja wózka nie mam. Ja mam chusty i dobrze mi z tym :)

    OdpowiedzUsuń
  4. aaa, to faktycznie - nie wpadłam na to, my pierwszego rocznego dziecka nie woziliśmy w wózku w ogóle, a drugie tylko sporadycznie ;)

    OdpowiedzUsuń